Jak zauważa Krystyna Slany: „(…) nie ma chyba w Polsce drugiej grupy społecznej, która budziłaby tak szerokie zainteresowanie społeczne jak małżeństwo i rodzina, ze względu na przypisywaną im misję społeczną, pełnione role, znaczenie zarówno dla całego społeczeństwa, jak i dla poszczególnych jednostek” (Slany, 2013b, 8). Szczególnie mocno wybrzmiewa to obecnie, w kontekście przeobrażeń współczesnych modeli rodzinnych i sporów na temat ich oceny. To, czy odejście od tradycyjnej wizji małżeństwa i rodzicielstwa stanowi zagrożenie dla spójności rodziny, czy raczej jest pozytywnym (bądź neutralnym) wyrazem przemian społeczno-kulturowych pozostaje dyskusyjne. Dlatego w swojej pracy, pragnę nie tylko krótko zarysować owe współczesne wizje małżeństwa i rodzicielstwa, ale również podjąć próbę przybliżenia się do odpowiedzi – czy rzeczywiście nowy styl życia rodzinnego, nowy układ sił w związkach i nowe spojrzenie na kwestie opieki i wychowania dzieci prowadzą nieuchronnie do dezintegracji rodziny? Celem niniejszej pracy jest zatem próba diagnozy zagrożeń i możliwości, jakie niesie ze sobą współczesne małżeństwo i rodzicielstwo.
Zgodnie z przytoczonym wyżej stwierdzeniem Slany, przemiany zachodzące w relacjach małżeńskich i rodzicielskich coraz częściej poddawane są analizom naukowym oraz dyskusji społecznej, nierzadko stając się źródłem troski wielu grup i polem do konfliktów ideologicznych. I tak, na przykład dla konserwatystów przemiany te uderzają w dobrostan tradycyjnie pojmowanej rodziny, która jawi się jako główny gwarant ładu społecznego. Zdanie to podziela zresztą też część środowiska akademickiego, czego wyraz daje m.in. David Popenoe upatrując schyłek instytucji rodziny w kryzysie familocentryzmu, a dokładniej w: „1) autonomizacji jej członków, osłabieniu powiązań, redukcji czasu poświęcanego rodzinie i podtrzymywaniu więzi, zaspokajaniu potrzeb emocjonalno-afiliacyjnych i stowarzyszeniowych w sferze publicznej; 2) osłabieniu siły realizacji funkcji społecznych rodziny (czyli jej instytucjonalnych imperatywów); 3) oddaniu „mocy rodziny” w zakresie wychowania i opieki instytucjom pozarodzinnym; 4) nietrwałości rodziny, jej kruchości; 5) nuklearyzacji, zmniejszeniu liczby potomstwa; 6) dewaluacji rodzinności jako wartości kulturowej na rzecz indywidualizmu i egalitaryzmu” (cyt. za: Slany, 2013b, s.11).
Z kolei liberalne środowiska, stają się propagatorami zmian, uznając je za nieunikniony znak czasu i upatrując w nich zdolność rodzin do adaptacji do nowych warunków. Wyrazem liberalizacji stanowisk części przedstawicieli świata nauki, jest m.in. uznanie potrzeby zwiększenia partnerstwa w związkach, poszerzenie definicji rodziny i dostrzeżenie alternatywnych (względem nuklearnej rodziny) modeli. Stąd definicyjna rodzina to już nie tylko tradycyjna rodzina nuklearna, ale (jak proponuje Linda J. Waite): rodzina to sieć społeczna, niekoniecznie zlokalizowana na jednym wspólnym terytorium, która bazuje na kulturowo identyfikowanych więzach biologicznych, małżeńskich, seksualnych i przyjacielskich” (cyt. za: Szlendak, 2010, 457-458). Tym samym pojęcie „rodziny” zyskało, w ujęciu transformacyjnym, swoje alternatywne odmiany, do których zalicza się, m.in.: niezamężną kohabitację, rodziny homoseksualne, rodziny z jednym rodzicem, rodziny bezdzietne (Zob. Szlendak, 2010, 457-496; Curran, Renzetti, 2008, 237-242, 258-275). Jak nietrudno zauważyć, nie spotkało się to ze zrozumieniem i uznaniem zwolenników konserwatywnego podejścia do sfer rodziny, zaogniając spór na temat pojmowania rodziny i jej przyszłości.
Jedno, co łączy obydwa z tych podejść to dostrzeżenie, że struktura i funkcjonowanie rodzin przestały być (a może i nigdy nie były) stałe, że ulegają przeobrażeniom i ewoluują w formy, które coraz bardziej oddalają się od tradycyjnego modelu. Aby wytłumaczyć istotę i skutki przemian, jakie dokonały się i dokonują nadal w obrębie rodziny, należy osadzić je w kontekście kulturowo-społecznym. U podstaw przemian małżeństwa i rodzicielstwa, leżą bowiem zmiany w postrzeganiu ról społecznych i powinności życiowych.
Jednym ze społecznych katalizatorów ewolucji rodziny, było masowe podjęcie pracy przez kobiety. Aktywność zawodowa kobiet przyniosła zmiany nie tylko w kontekście macierzyństwa i opieki nad dzieckiem, ale również w pewnym stopniu zwiększyła swobodę kobiet w podejmowaniu decyzji o opuszczaniu niesatysfakcjonującego związku. Jeszcze do stosunkowo niedawna „niepisany kontrakt społeczny płci” (Zob. Grabowska, 2002, 93), osadzając je tylko i wyłącznie w roli matki i żony, odbierał kobietom możliwość realizowania się na polu zawodowym, a tym samym uzależniał je finansowo od mężów. Masowe podjęcie przez kobiety pracy zarobkowej uniezależnieniło je psychiczne i materialne od mężczyzn (i to nawet w obliczu dyskryminacji zawodowo-płacowej kobiet). W konsekwencji – na co zwraca uwagę Slany – konflikty małżeńskie coraz częściej kończą się rozwodem, jako że ekonomiczne więzy, tak silne w poprzednim modelu rodziny, przestają być wystarczającym spoiwem (Slany, 2005b, 10). Poza tym, zwiększa się przyzwolenie społeczne na rozwód, co dodatkowo może mieć wpływ na mniejszą trwałość małżeństw (Zob. Kryczka, 2005).
Nie bez znaczenia jest też odejście od kolektywizmu familijnego ku indywidualizmowi i skupienie się nie tylko na dobru rodziny jako całości, ale i na zaspokajaniu indywidualnych aspiracji i potrzeb (Zob. Żurek, 2005). Współczesne związki można określić, za Anthonym Giddens’em, mianem „czystej relacji”, która trwa tak długo, jak długo przynosi konkretne korzyści obu stronom (Sikorska, 2012, 192). Współczesne rodziny są zaś zbiorem indywidualności, którego członkowie są równi i wolni (Sikorska, 2012, 197-199). W obliczu tego, pozostawanie w niesatysfakcjonującym związku „dla dobra dzieci” i dla zachowania spójności rodziny, przestaje być argumentem.
Inną kwestią jest to, że powszechnieje też kohabitacja, która również nie sprzyja trwałości rodzin, z uwagi na to, że brak sformalizowania związku ułatwia decyzję o rozstaniu i przejście w kolejny związek. Powoduje to wzrost liczby „niepełnych rodzin”, ale również tworzenie rozległych, skomplikowanych struktur rodzinnych, opartych na powiązaniach z wcześniejszymi partnerami i na przyrodnim rodzeństwie. Jak wynika z analizy Beaty Łaciak, tego typu nowe formy rodziny są coraz częstsze, a to wymaga wypracowania nowych wzorców obyczajowych, szczególnie w kontekście radzenia sobie ze związanymi z tym problemami (kłopoty alimentacyjne, zazdrość, brak akceptacji nowych partnerów rodziców ze strony dzieci czy konflikty między przyrodnim rodzeństwem, utrudnianie kontaktów etc.) (Slany, 2013a, 58-59). I choć wypracowanie pozytywnego modelu funkcjonowania w ramach tej skomplikowanej sieci rodzinnej i zachowanie bliskich więzi (nawet przy ograniczonych przestrzennie i czasowo relacjach) nie jest wykluczone, o tyle nie jest to proste zadanie.
Jednak nie wszystkie zmiany mają charakter negatywny. Nowa wizja małżeństwa i rodzicielstwa to również wizja równouprawnienia i poprawy jakości relacji. Sztywny patriarchalny układ ról, według którego kobieta zajmowała się domem i dziećmi a mężczyzna zarabiał na utrzymanie rodziny, dawno juz uległ zatarciu. I o ile nadal to kobieta jest „główną opiekunką” dzieci i (jak pokazują liczne badania) to „na głowie” żony (i córek) jest większość prac domowych, o tyle współczesne związki stają się coraz bardziej egalitarne (Por. Titkow, 2004; Duch, 2002). Współcześni mężczyźni coraz częściej wspomagają swoje partnerki w wykonywaniu obowiązków domowych (choć nadal nie jest to standardem), a przede wszystkim włączają się aktywnie w opiekę i wychowanie dzieci, co nie jest już przedmiotem kpin i wstydu a nawet pozytywnie wpływa na samopoczucie mężczyzn (Szlendak, 2010, 449-450). Nie dziwi już ojciec przewijający i karmiący dziecko a i urlop „tacierzyński” powoli przestaje być czymś dziwnym. Po latach „nieobecności ojca”, mężczyźni odgrywają coraz większą rolę w wychowaniu dzieci i to już od poczęcia, zgodnie ze wskazówkami poradników, towarzysząc partnerkom w szkołach rodzenia i asystując przy porodzie (co traktowane jest jako sposób na nawiązanie bliskich relacji z dzieckiem i na pogłębienie więzi z żoną) (Sikorska, 2009, 193-194).
Większe zaangażowanie ojców jest przejawem nowego sposobu postrzegania rodzicielstwa. Posiadanie dziecka to już nie obowiązek i podyktowana instynktem macierzyńskim czy ojcowskim oczywistość, a wybór, który przyjmuje wręcz wymiar pewnego „życiowego projektu” (co przejawia się m.in. w nie do końca zresztą korzystnym odnaturalnieniu i unaukowieniu rodzicielstwa) (Zob. Sikorska, 2009, 176-186). Stąd w nowoczesnym „aktywnym rodzicielstwie” nie ma miejsca na przypadkowość – szczególnie, że spędzający dużo czasu poza domem, z racji pracy zawodowej, rodzice chcą jak najlepiej wykorzystać chwile spędzane z dzieckiem. Jak zauważa socjolog Tomasz Szlendak, współcześni rodzice są zdecydowanie „dzieciocentryczni”, co przejawia się ogromnym zaangażowaniem w sprawy dziecka i dbałością o jakość tego kontaktu” (Szlendak, 2010, 440-441). A to poddaje w wątpliwość teorie, według których aktywizacja zawodowa kobiet wpłynęła niekorzystnie na wychowanie dzieci, doprowadzając do dezintegracji rodziny.
Warto zauważyć, że mocno przesadzony jest stawiany współczesnym kobietom za wzór obraz ich babek i prababek, które zostając w domu jakoby miały poświęcać całą swoją energię dzieciom, otaczać je kuratelą i przejawiać ciągłe zaangażowanie w ich rozwój (co przynieść miało owoc zdrowych, dobrze wychowanych pokoleń). Jak pisze Szlendak: ,,czas spędzany w przeszłości w domu wcale nie był czasem ekskluzywnie poświęcanym dzieciom, lecz dziesiątkom innych zadań domowych” (Szlendak, 2010, 439-445). Zatem można zaryzykować stwierdzenie, że ta wizja dawnego całkowitego oddania się sprawom dzieci jest nieco iluzoryczna i przeceniana. Kobiety, obarczone czasochłonnymi, męczącymi pracami domowymi nie miały możliwości całkowicie skupić swojej uwagi na dziecku, co generowało z konieczności rozwiązanie, w którym to dzieci bawiły się po prostu gdzieś z boku, między sobą a matka interweniowała tylko od czasu do czasu, najczęściej w odpowiedzi na jakieś konflikty czy problemy. Paradoksalnie, współczesne matki (i ojcowie) spędzają więcej czasu z dziećmi niż bywało to dawniej – i to pomimo czasochłonnej pracy zawodowej – a przede wszystkim jest to czas wykorzystany efektywniej.
Poza tym zmieniły się też relacje rodzic-dziecko. Współczesnemu rodzicielstwu bliżej niż do wychowania dyrektywnego jest do antypedagogiki Huberta von Schoenbecka, (zgodnie z którą „relacja rodzic-dziecko powinna być relacją symetryczną”, „rodzic powinien być przyjacielem dziecka” a „wychowanie powinno być zastąpione przyjaźnią z dzieckiem i wspieraniem jego rozwoju”) (Sikorska, 2009, 225-227). I choć z jednej strony, rodzi to obawy o przekroczenie pewnych granic i „zbytnie spoufalanie się dziecka”, to niewątpliwie zacieśnia więź i ułatwia komunikację. Jak stwierdza w jednym z wywiadów satyryk Szymon Majewski: (…) to kumpelstwo daje ci szansę, żeby wytłumaczyć dziecku pewne rzeczy” (Cyt. za: Wójcik, 2013, 120).
Nowe wizje małżeństwa i rodzicielstwa niosą ze sobą zarówno zagrożenia, jak i korzyści. Wzrost indywidualizmu, nastawienie na realizację własnych głównie potrzeb i większa płynność związków mogą nieść ze sobą ryzyko dezintegracji rodziny. Szczególnie niepokojąca jest zwłaszcza tendencja do łatwego rezygnowania ze związku. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że kurczowe trzymanie się tradycyjnego modelu i zachowywanie (jedynie z poczucia powinności czy strachu przed społecznym ostracyzmem) formalnej jedności rodziny, w ramach której jej członkowie czują się źle, nie czyni ich wcale szczęśliwymi. Jak pokazuje doświadczenie, wiele „alternatywnych” rodzin nie zachowując integracji formalnej, zachowuje integrację emocjonalną (i to pomimo rozwodów etc.), w przeciwieństwie do równie wielu tradycyjnych rodzin, którym bliżej do formalności niż bliskości. Z kolei upatrywanie pola do dezintegracji rodziny w równouprawnieniu i emancypacji kobiet również jest troską na wyrost. Na mniejszą skłonność do rodzenia dzieci, która jest jednym z naczelnych argumentów, składa się zdecydowanie więcej czynników (niedostateczna polityka prorodzinna, sytuacja na rynku pracy, antykoncepcja) niż tylko „egoizm” kobiet (bo o roli mężczyzn w dyskursie tym się zapomina). Również podejmowanie pracy przez matki, nie przynosi samo w sobie złych skutków dla dziecka. Jak przekonuje Szlendak, łączenie pracy zawodowej matki z brakami emocjonalnymi dziecka jest nadinterpretacją, a wręcz zauważyć można, że potomstwo matek realizujących się zawodowo wykazuje się dobrze rozwiniętymi umiejętnościami społecznymi i odpowiedzialnością oraz w mniejszym stopniu postrzega świat, ludzi poprzez pryzmat stereotypów płciowych (Szlendak, 2010, 435). Potrzeba też wyjątkowej tendencyjności, aby w większym zaangażowaniu mężczyzn (w tym zaangażowaniu emocjonalnym) w wychowanie dzieci, upatrywać upadku rodziny. Włączenie ojców do aktywności rodzicielskiej, umożliwienie nawiązania bliskich relacji z dzieckiem, to sukces naszych czasów. Ocena nowych wizji małżeństwa i rodzicielstwa nie może być zatem zero-jedynkowa. Nie ma jednoznacznej odpowiedzi o pozytywny czy negatywny charakter tych zmian, za to jednoznacznie należy stwierdzić, iż zmiany te we współczesnej rodzinie zachodzą, co wydaje się nieodwracalne. Nie pozostaje zatem nic innego, jak przyjąć, że „idealny” model dozgonnego małżeństwa z dziećmi, przestał być standardem i tę perspektywę włączyć w pracę z rodziną i dla rodziny – nie tylko tej pojmowanej wąsko.
Bibliografia
1. Curran, Daniel J., Renzetti, Claire M.; 2008, Kobiety, mężczyźni, społeczeństwo, Warszawa: PWN
2. Duch, Danuta; 2002, O władzy w rodzinie. Prace w domu a równość związku; w: Małgorzata Fuszara,(red.), Kobiety w Polsce na przełomie wieków. Nowy kontrakt płci?, Warszawa: Instytut Spraw Publicznych
3. Grabowska, Magda (red.); 2002, W drodze do Unii Europejskiej. Przewodniczka nie tylko dla kobiet, Warszawa: Fundacja im. Heinricha Bolla
4. Kryczka, Piotr; 2005, Rozwód w opinii społecznej – kierunki zmian; w: Maria Ziemska, (red.), Rodzina współczesna, Warszawa: Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego
5. Kwak, Anna; 2005, Rozwód a separacja w opinii kobiet i mężczyzn; w: Maria Ziemska, (red.), Rodzina współczesna, Warszawa: Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego
6. Sikorska, Małgorzata, (red.); 2009, Nowa matka, nowy ojciec, nowe dziecko. O nowym układzie sił w polskich rodzinach, Warszawa: Wydawnictwa Akademickie i Profesjonalne
7. Sikorska, Małgorzata; 2012, Życie rodzinne; w: Anna Giza, Małgorzata Sikorska, (red.), Współczesne społeczeństwo polskie, Warszawa: PWN
8. Slany, Krystyna; 2013a, Ponowoczesne rodziny – konstruowanie więzi i pokrewieństwa; w: Krystyna Slany (red.), Zagadnienia małżeństwa i rodzin w perspektywie feministyczno-genderowej, Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
9. Slany, Krystyna; 2013b, W mozaice zagadnień życia małżeńsko-rodzinnego: wprowadzenie; w: Krystyna Slany (red.), Zagadnienia małżeństwa i rodzin w perspektywie feministyczno-genderowej, Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
10. Szlendak, Tomasz; 2010, Socjologia rodziny. Ewolucja, historia, zróżnicowanie, Warszawa: PWN
11. Titkow, Anna, Budrowska, Bogusława, Duch-Krzystoszek Danuta; 2004, Nieodpłatna praca kobiet: mity, realia, perspektywy, Warszawa: PWN
12. Wójcik, Grzegorz; 2013, Ojcowie „na obcasach”. Analiza wizerunków „nowych” ojców w czasopiśmie „Wysokie Obcasy”; w: Krystyna Slany (red.), Zagadnienia małżeństwa i rodzin w perspektywie feministyczno-genderowej, Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
13. Żurek, Aldona; 2005, Orientacje na mikrostrukturę a rodzina; w: Maria Ziemska, (red.), Rodzina współczesna, Warszawa: Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego