Odmienny, znaczy gorszy? Negatywne konsekwencje stygmatyzacji dla Ja osoby


Nauki społeczne definiują człowieka, jako istotę społeczną. Za twórcę owej teorii uznaje się Arystotelesa. Człowiek swoje ludzkie oblicze zyskuje dzięki współistnieniu innych ludzi w środowisku społecznym. Nie jest on kimś gotowym, a kimś kto się staje, wzrasta. Każda jednostka jest niepowtarzalną indywidualnością wyróżniającą się jakąś cechą spośród tłumu. Te cechy wskazują na to, że każdy człowiek, grupa podlega różnicowaniu społecznemu, które często ma wydźwięk w postaci sankcji, deprywacji, odłączenia jednostek, grup odmiennych, określanych jako „inne”, „nienormalne”. Osoby te poddane zostają stygmatyzacji z powodu swojej odmienności w obrębie wyglądu fizycznego, właściwości psychicznych, czy zachowania. Następuje wyraźny podział na „My” i „Oni”, na „Swoich” i „Obcych”.

Stygmatyzacja wg Słownika Języka Polskiego oznacza „publiczne potępienie jakiejś osoby lub grupy osób i odrzucenie ich w kontaktach społecznych”1. Stygmatyzacja, to proces naznaczania społecznego, „przyklejania etykiety odmieńcom”, społecznego wykluczenia (ekskluzji), które skutkuje zamazaniem cech niestanowiących źródła marginalizacji oraz uwypukleniem etykiety, zredukowaniem do stygmatu – ta upośledzona, ten na wózku inwalidzkim, ci czarni. Stygmatyzacja jest częstym zjawiskiem wśród osób starszych, przewlekle chorych, nie w pełni sprawnych, ubogich, otyłych, czy byłych skazanych. Osoby te nierzadko są dyskryminowane, pozbawiane podstawowych praw, tj. prawo do podmiotowości, równości, godności czy szacunku oraz oceniane w sposób pejoratywny, co ma negatywny skutek na samoocenę, postrzeganie własnego JA, poczucie własnej wartości, wybór swojej tożsamości, zachowania, czy drogi życiowej. Czy naznaczenie determinuje inność?

Zróżnicowanie na „My” i „Oni” z góry zakłada istnienie podziału na „równych” i „równiejszych”, przyznając prawa tym równiejszym, a dyskwalifikując tych „równych” i ich potrzeby w wielu dziedzinach życia. W takiej przestrzeni kształtuje się i wzmacnia ich tożsamość, zarówno ta wewnętrzną – jak ja postrzegam siebie – oraz zewnętrzna – jak widzą mnie inni. Te dwie sfery tożsamości osób etykietowanych wykluczają się wzajemnie, przez co osoby te często przyjmują tożsamość zastępczą, przypisaną, nadaną przez społeczeństwo i adaptują się do statusu dewianta, zatracając prawdziwe JA.

Często etykietowaniu podlegają dzieci. Oceniane są głównie przez pryzmat swoich rodziców, środowiska z którego się wywodzą. Dziecko pochodzące z rodziny alkoholowej postrzegane jest jako osoba, która w przyszłości będzie nadużywała napojów procentowych; syn, który ma ojca osadzonego w więzieniu widziany jest, jako potencjalny przestępca, ciemny charakter; dziecko, które było bite przez swoich rodziców, spostrzegane jest jako to, które również będzie używało przemocy wobec własnych pociech; dzieci rozwodników są widziane jako te, które przyczynią się do procentowego wzrostu nieszczęśliwych rodzin; a córka matki prostytutki postrzegana jest jako ta, która w przyszłości będzie kobietą lekkich obyczajów. Ludzie zakładają z góry, że jeśli coś ma miejsce w danej rodzinie, to osoby pochodzące z takiego środowiska przesiąkają wzorami osobowościowymi swoich opiekunów i w przyszłości będą wykazywały podobne cechy niedostosowania. Zamiast wsparcia i zrozumienia ze strony społeczności lokalnej dostają dystans i podejrzliwość. Negatywne nastawienie skutkuje często samospełniającym się proroctwem – osoby naznaczane zaczynają zachowywać się w taki sposób, by spełnić oczekiwania społeczeństwa, co w konsekwencji doprowadza do ich spełnienia oraz powielenia zachowań rodziców i podzielenia ich losu.

Dzieci przebywające w placówkach opiekuńczo-wychowawczych, domach dziecka, czy sierocińcach często traktowane są przez społeczeństwo z litością, co niesie za sobą wiele przykrych przeżyć i upokorzeń.  Dzieci te zaczynają wstydzić się swojej sytuacji, postrzegać siebie, jako inne, gorsze, mieć żal do rodziców za to, że znalazły się w takim a nie innym miejscu. Wchodzą w świat marzeń, wyobraźni o szczęśliwym dzieciństwie, rodzinie, domu, w którym często się zamykają i z którego ciężko jest wyjść. Obraz zamkniętego w sobie dziecka wywołuje chęć nieustannej pomocy „biednemu dziecku”, wyręczania go nawet w banalnych obowiązkach. Z jednej strony nierzadko dzieci te przyzwyczajają się do takiej wygodnej sytuacji i zaczynają wykorzystywać swoją przeszłość, by łatwiej, bez wkładania energii osiągnąć zamierzone cele – oszukują, kłamią, tłumaczą się swoimi „brakami”. Z drugiej strony uczą się bezradności, stają się uległe, zależne, nie potrafią kierować swoim życiem.

Osoby niepełnosprawne oprócz utrudnień urbanistycznych i architektonicznych napotykają na negatywne postawy i oczekiwania ludzi sprawnych, pogłębiające dystans społeczny, ograniczające prawo osób niepełnosprawnych do kontaktów i interakcji społecznych, czy poczucie zakłopotania i lęku w ich obecności. Nierzadko „zdrowi” nie doceniają ich uzdolnień, stawiając chorobę ponad wszystkie inne właściwości, okazują uczucie litości, nadopiekuńczości, przyczyniając się do zwiększenia ich nieprzystosowania i pogłębiania braku akceptacji dla swojej niepełnosprawności. Skutkiem takich poczynań „zdrowych” jest również rosnące poczucie niższości, niechęci do swojej osoby, sytuacji oraz deprecjonowanie i obwinianie innych za swoje kalectwo, zamykanie się przed światem, życie w samotności.

Osoby stygmatyzowane kształtują swoje JA w kontekście oślepiającego stygmatu, a „obowiązujące standardy społeczne zostają zinternalizowane i odczytane, jako osobiste porażki”2. Swoją aktywność postrzegają jako nic nie wartą, a siebie samego jako osobę bez zalet i zdolności. Wizerunek samego siebie zostaje zniekształcony a negatywny obraz, jaki przedstawiają dominujący zostaje uznany jako swój własny, „występuje tu ich nieświadoma zgoda  na uznanie własnej niższości”3. Osoba zaczyna się identyfikować z nieakceptowanymi przez siebie wartościami, natomiast brak akceptacji społecznej i bycie „nikim” prowadzi do spełniania stereotypowych, oczekiwanych zachowań i jednocześnie oznacza zgodę na przypisywany status „gorszości”, bądź przybranie postawy roszczeniowej w stosunku do społeczeństwa dominującego.

Unikanie kontaktów z „normalnymi” związane jest z poczuciem lęku i braku wiedzy, czy można im ufać. „Inni” zamiast doskonalić umiejętności komunikowania izolują się, zamykają się w sobie, a próby nawiązywania kontaktu traktują jak przejaw litości, zbliżającego się niebezpieczeństwa, „co sprzyja podejrzliwości i przeczuleniu na punkcie urazu”4. Podczas komunikacji obserwują wszystkie gesty i wychwytują wszystko, co potwierdza ich założenia. Każda reakcja rozmówcy traktowana jest w kategoriach niepewności. Osoba stygmatyzowana nie wiem, czy jej sukcesy, niepowodzenia traktowane są w kategoriach jej przymiotu, czy w kategoriach współczucia. Niepewność może prowadzić do zachowań samoutrudniajcych, przyczyniając się do osłabienia motywacji i aktywności.

Wpisanie stygmatu w JA osoby sprawia, że osoba nie dostrzega swoich pozytywnych właściwości, widzi siebie przez pryzmat etykiety, internalizuje ją. ”Poczucie dezorientacji, bezradności i zagrożenia manifestuje się w retorycznym pytaniu „dlaczego ja?”, które temu towarzyszy, oraz poczucie totalnej klęski, a także myśli, a nawet czynów samobójczych”5 Wbudowanie stygmatu w JA ma na nie destruktywny wpływ, sprawia, że stygmat zostaje upodmiotowiony i staje się „dominującą perspektywą w autopercepcji”6. Etykieta staje się „definiującym, rdzennym, czy osiowym atrybutem osoby”7. Osoba naznaczona będzie definiować siebie w kategoriach naznaczenia, będzie traktować siebie zgodnie ze stygmatem.

Cechy obrazu siebie mają wpływ na samoocenę. Osoby stygmatyzowane mają niskie poczucie własnej wartości, ze względu na wiele „negatywnych zwrotnych danych na swój temat, oraz (…) mniej pozytywne wyobrażenia siebie, mniejszą spójność ja, mniejszą pewność siebie (…) skłonność do przeceniania swoich negatywnych atrybutów”8. Negatywna samoocena wpływa na izolację, wycofanie z kontaktów społecznych, zamknięcie się w sobie i przeżywanie swojej „inności” w samotności.

Czy inny znaczy gorszy? Czy cena jaką płacą „inni” nie jest zbyt wielka? Czy za cenę ich wyuczonej bezradności, wdrukowanego niedostosowania społecznego, negatywnego obrazu własnego JA i pasma życiowych porażek warto podnosić swoje ego? Niech osądzą to Ci, którzy choć raz w swoim życiu bezpodstawnie przykleili komukolwiek jakąś etykietę.

Bibliografia:

  1. E. Czykwin „Stygmat społeczny”, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2007,
  2. B. Urban, J.M. Stanik „Resocjalizacja” tom I,II, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2008,
  3. T. Kowalak „Marginalność i marginalizacja społeczna”, Warszawa 1998,
  4. K.W. Frieskie „Marginalność i procesy marginalizacji”, wyd. Instytut Pracy i Prac Socjalnych, Warszawa 1999,
  5. Słownik Języka Polskiego, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2003.
  1. Słownik Języka Polskiego, Wydawnictwo PWN, Warszawa 2003
  2. E. Czykwin, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2007, s. 190
  3. Tamże, s. 202
  4. Tamże, s. 206
  5. Tamże, s. 218.
  6. Tamże, s. 224.
  7. Tamże, s. 230.
  8. E. Czykwin, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2007, s. 265