Obalić mit Anglii


Od maja 2011 roku, czyli momentu wypowiedzenia wojny kibicom  przez premiera RP Donalda Tuska, problem kibiców i szeroko rozumianego chuligaństwa stadionowego stał się jednym z głównych tematów podejmowanych przez media w Polsce. Tak nagłe pojawienie się w dyskursie publicznym tematu kibiców oraz zainteresowanie nimi opinii publicznej wymogło na wydawcach zwiększenie ilości publikacji na ten temat. Dzięki temu mogliśmy zaobserwować czym jest łapczywość medialna, w której liczy się ilość, a nie jakość publikowanych materiałów. Do pisania o kibicach oddelegowywano dziennikarzy sportowych albo ekspertów od zagadnień politycznych. Większość z nich na stadion idzie oglądać mecz, co w przypadku fanatyków jest co najwyżej pretekstem do przybycia na stadion, gdyż ważniejsze są emocje, które towarzyszą temu wydarzeniu. Mecz jest świętem, które należy celebrować dopełniając „stadionowej liturgii” i należy czynić to zgodnie z poszanowaniem dla „praw kanonicznych” niewidzialnej religii, za jaką może uchodzić piłka nożna (por. T. Luckmann 2006, Antonowicz, Wrzesiński 2009). Często o kibicach wypowiadali się także tak zwani „eksperci od wszystkiego”- dziennikarze, naukowcy,  formułujący  opinie na wiele różnych tematów, z którymi zazwyczaj nie mają zbyt wiele wspólnego, jednak ich doświadczenie czy tytuł naukowy są dla redakcji wystarczającym argumentem, popierającym słuszność wysnuwanych tez.

Do grona tych ostatnich należy zaliczyć z pewnością Tomasza Teluka, doktora filozofii, politologa, publicystę takich tytułów jak: Najwyższy Czas!, Uważam Rze, czy Fronda.pl. Wcześniej związanego między innymi z czasopismem Wprost, Rzeczpospolitą, Newsweekiem czy Ozonem. Teluk jest także regularnym komentatorem takich stacji, jak TVP, TVN CNBC, TV Biznes czy Polsat News. Jest także autorem ciepło przyjętej książki Mitologia efektu cieplarnianego.

Rzeczony redaktor popełnił także tekst Ekonomia wojny. Państwo kontra kibole, zamieszczony w tygodniku Uważam Rze nr 35(135)/2013. Istotą tekstu jest założenie, że jedyną drogą do zapewnienia spokoju na trybunach są odpowiednie działania ekonomiczne. Autor wnioskuje o drastyczne zaostrzenie kar dla łamiących prawo oraz przerzucenie odpowiedzialności finansowej za wybryki kibiców na kluby. O ile pierwszy pomysł jest znany i wydaje się sensowny, ten drugi jest absolutnie chybiony. Dodatkowo autor używa kilku argumentów i przykładów, które dla mnie jako badacza tego zagadnienia, są mocno nietrafione.

Podstawowym błędem autora jest założenie, że w Anglii oraz Niemczech poradzono sobie z problemem chuligaństwa. Z tym mitem bezskutecznie próbują walczyć naukowcy podejmujący tematykę kibiców piłkarskich (por. Piotrowski 2012). Teluk przywołuje ostatnie wydarzenia w Polsce- bójkę na gdyńskiej plaży, wydarzenia w Łomiankach oraz transparent kibiców Lecha Poznań, wywieszony podczas pucharowego meczu z litewskim Żalgirisiem. Warto zauważyć, że w tym samym czasie na wyspach doszło m.in. do zamieszek na meczu Bristol Rovers oraz na spotkaniu irlandzkiego Shamrock Rovers z Bohemians F.C., a w Niemczech do sporych niepokojów na stadionie Schalke, spowodowanych interwencją policji w sektorze gospodarzy. Warto także wspomnieć o konflikcie zarządu Bayernu Monachium z kibicami prowadzącymi doping, którzy zagrozili nawet bojkotem spotkań Bawarczyków. Jak widać, nawet w najspokojniejszych krajach incydenty na stadionach i poza nimi zdarzają się także dość często i słowa o ich wyeliminowaniu wynikają albo z niewiedzy osoby piszącej albo z celowego „zaklinania rzeczywistości” i chęci wprowadzenia czytelnika w błąd. O tym, że funkcjonowanie „grup sportowych” wśród kibiców w zachodniej Europie jest dalej aktualne boleśnie przekonali się całkiem niedawno fani Śląska Wrocław tracąc trzy flagi w trakcie wyjazdu na mecz w Sevilli.

Zdaniem autora jednym ze sposobów na poprawienie sytuacji na trybunach jest „wymiana kibiców”. Według niego zwiększenie ceny biletów pozwoli na wyeliminowanie „marginesu społecznego, który pojawiał się na meczu wyłącznie w celu wywołania zadym”. O ile w Anglii rzeczywiście wzrost cen biletów wymusił wymianę grup społecznych pojawiających się na stadionie i zmianę stylu kibicowania, (por. Antonowicz, Kossakowski Szlendak 2011) o tyle w innych krajach, o których pisze autor, już tak nie jest. Karnet na Żyletę na bieżący sezon ekstraklasy (15 meczów) kosztuje 450 złotych, czyli w przeliczeniu około 90 funtów. Dla porównania, w opisywanej przez Tomasza Teluka Borussi Dortmund, karnet na 17 ligowych spotkań kosztuje 154 funty. Różnica wydaje się niewielka, zwłaszcza że najtańszy karnet w zeszłym sezonie na mecze Arsenalu kosztował aż 985 funtów. Biorąc pod uwagę średnią zarobków w Polsce i Niemczech, można uznać, że zakup karnetu na mecze Borussi, jest nawet mniejszym wydatkiem dla gospodarstwa domowego u naszych zachodnich sąsiadów.

Teluk pisze o przeniesieniu odpowiedzialności finansowej za interwencje policji na stadionach oraz w jego otoczeniu na kluby piłkarskie. Pomysł ten jest absurdalny i zastanawiam się, czy autor nie miał czegoś innego na myśli, a jedynie źle ubrał to w słowa. To tak, jakby obarczyć kosztami interwencji policji supermarkety, w których dochodzi do kradzieży i wzywani są funkcjonariusze. Podobną bzdurą jest mówienie o bezkarności kibiców, w momencie gdy w Polsce zakaz stadionowy na dwa lata oraz minimum 2000zł grzywny można dostać m.in. za stanie w innym miejscu niż wyznaczone na bilecie czy odliczanie od 10 do 0. Za opisywane w artykule wejście na murawę i „potrzymanie pucharu”, uznane za autora jako bezkarne, Piotr Staruchowicz usłyszał zarzut wtargnięcia na murawę i zastosowano wobec niego dozór policyjny. Warto zauważyć także, że autor uznaje za właściwe kroki podjęte w Anglii, a za jej wzorcem w Polsce- wprowadzenie numerowanych, siedzących miejsc- zapominając, że na tak wychwalanym przez niego stadionie Borussi, cały „młyn” to wyłącznie miejsca stojące.

Tomasz Teluk przywołuje postać Margaret Thatcher jako postać kluczową dla rozwiązania problemu chuligaństwa w Anglii. Działania Żelaznej Damy w sposób kompletny obnaża Wojciech Falenta, autor tekstu Futbol nie tęskni za Thatcher, opublikowanego na łamach portalu krotkapilka.pl. Teluk pisze, że tragedia na Hillsborough była momentem przełomowym, po którym Thatcher rozpoczęła zdecydowane działania. Jak pisze Falenta, powołując się na źródła angielskie, Thatcher mogła, a nawet powinna tej tragedii zapobiec. Już 11 maja 1985 roku, czyli prawie cztery lata przed Hillsborough, wydarzyły się dwie tragedie, które były sygnałem ostrzegawczym. Zostały one jednak zignorowane, a zamiast na przestarzałej infrastrukturze, skupiono się na walce z kibicami. Jak pisze Falenta „Żelazna Dama popełniła elementarne, kardynalne błędy i niedopatrzenia. Cały swój wysiłek włożyła w wytępienie stadionowego chuligaństwa. To same obiekty piłkarskie prosiły się jednak o inwestycje w ich unowocześnienie, a może raczej doprowadzenie ich do akceptowalnego stanu.” Zdaniem autora „koniec rządów Żelaznej Damy przypadł na początek rozkwitu piłki nożnej w Anglii. Jej wpływ na futbolowy boom był jednak znikomy”. Podkreśla on także, że utworzona w 1992 roku Premier League okazała się niesamowitym sukcesem na skalę światową, sukcesie w ramach procesu komercjalizacji sportu (por. Antonowicz, Kossakowski, Szlendak 2012) „jednocześnie zapomniano jednak o korzeniach piłki nożnej, która wywodzi się z klasy robotniczej (ang. working class game). Zaniedbano rozwój futbolu na najniższym, amatorskim i półzawodowym szczeblu.” Te zarzuty, a także często pojawiające się opinie, że: „Thatcher nie lubiła piłki nożnej i uwłaczała kibicom. […] Żelazna Dama wydawała się dojść do opinii, że wszyscy kibice są zdziczali. Widziała przestępców wśród zwykłych obywateli.” świadczą dobitnie o tym, że nie jest to dobry przykład polityki wobec kibiców.

Ten tekst nie stanowi próby zdyskredytowania Tomasza Teluka, ma jedynie pokazać, że bez głębszego i wnikliwego poznania tematu, nie powinno się wyrażać opinii na tak zawiłe tematy, jak chuligaństwo stadionowe. Ma on także za zadanie obalić kilka mitów, powtarzanych uparcie przez media, polityków, a także niektórych „naukowców”. W żadnym kraju nie udało się zupełnie zlikwidować chuligaństwa stadionowego. Wynika to z określonego zachowania człowieka w tłumie i szeregu innych aspektów, zarówno w skali mikro jak i makro. Poza tym istnieją podstawy, by założyć, że zmniejszenie ilości incydentów chuligańskich na stadionach nie idzie w parze ze zwiększeniem bezpieczeństwa w kraju, ponieważ określone grupy ludzi zawsze będą szukały miejsca, w którym mogą wyładować frustracje, stresy i inne negatywne emocje. Sensowne natomiast wydaje się założenie, że zaostrzanie kar, zwłaszcza finansowych, może doprowadzić do zmniejszenia ilości incydentów na stadionach. Niestety, do tej pory w Polsce zaostrza się kary zupełnie nie rozumiejąc rzeczywistości stadionowej. W ostatnim czasie głośno było o zatrzymaniu dwóch nieletnich (12 i 14 lat) kibiców za odpalenie rac pod pomnikiem Kazimierza Deyny podczas obchodów rocznicy śmierci piłkarza, których sprawa została przekazana Sądowi Rodzinnemu. Sytuacja ta w  znakomity sposób obrazuje , do jakich absurdów może doprowadzić zaostrzanie prawa i bezrefleksyjne jego egzekwowanie.

  1. Antonowicz D., Wrzesiński Ł., (2009), Kibice jako wspólnota niewidzialnej religii, (w:) Studia Socjologiczne , nr 1
  2. Antonowicz D., Kossakowski R., Szlendak T., (2011), Ostatni bastion antykonsumeryzmu? Kibice industrialni w dobie komercjalizacji sportu, (w:) Studia Socjologiczne,  nr 3
  3. Antonowicz D., Kossakowski R., Szlendak T., (2012), Piłka nożna w uścisku rynku? Społeczne konsekwencje komercjalizacji futbolu w narracjach kibiców Lechii Gańsk i Twente FC (w:) Kultura i edukacja, nr 3
  4. Luckamnn T., (2006), Niewidzialna religia, tł. Lucjan Bluszcz, Kraków
  5. Piotrowski P., (2012), Chuligani a kultura futbolowa w Polsce, Warszawa