Gruzińskie społeczeństwo- jego wizerunek i wpływ na zmiany zachodzące w państwie


Rok 2003 był przełomowy dla państwa gruzińskiego ze względu na tzw. Rewolucję Róż, czyli pokojowe protesty, które doprowadziły do bezkrwawego obalenia i przejęcie władzy w Gruzji, na czele której szedł Micheil Saakaszwili.

Przed 2003 rokiem, Gruzini na obszarze całego kraju, włączając nawet stolicę – Tbilisi, mieli problem ze stałym dostępem do ciepłej wody, elektryczności czy gazu. Państwo ogarniała szerząca się bieda. Ludzie żyli bardzo skromnie. Gruzini to naród, który nie przywiązuje szczególnej wagi do kwestii materialnych. Lubią zabawę, wieczorne supry ze sporą ilością jedzenia i alkoholu [Gruzini słyną z wybornego wina, koniaku oraz czaczy – czyli wysokoprocentowego trunku wytwarzanego ze skórek winogrona], uwielbiają tańce i śpiew. Żyją ubogo, ale szczęśliwie. Przez lata nauczyli się wykorzystywać ten urodzaj ziemi i chowu, który jest dostępny na ich gruncie.

W 2003 roku obalono rząd Eduarda Szewarnadze. Doceniono zmianę ustroju, który zmierzał ku demokracji. Wraz z tworzonym się nowym rządem, obywatele Gruzji zaczęli mieć nowe wymagania. Po latach niegospodarności, zacofania w przemyśle i rolnictwie, ciężko jest w ciągu kilku miesięcy, a nawet lat wyprowadzić jakikolwiek kraj, nawet tak mały, jakim jest Gruzja, na prostą drogę. Dzięki hojności Stanów Zjednoczonych i pożyczek zagranicznych udało się wyremontować drogi, stworzyć system przesyłu elektryczności i gazu, przeprowadzić całkowitą reformę armii oraz policji itd. Gruzja przyciągnęła zagranicznych inwestorów różnorodnymi ustępstwami np. od podatków, w taki sposób stała się państwem rozwiniętym enklawowo.

Obywatele Gruzji oczekiwali szybkich zmian. Nie potrafili docenić, iż w końcu mają wodę czy prąd, że ich warunki bytu poprawiły się diametralnie. Pragnęli przemian na większą skalę, chcieli bardzo szybko osiągnąć poziom państw Europy Zachodniej. Oczekiwania ludzi starszych były zdecydowanie mniejsze. Młodzi, którzy zachłysnęli się „zachodnim stylem bycia”, który poznali za pośrednictwem internetu i wyjazdom do USA i Europy Zachodniej oraz dzięki różnym organizacjom pozarządowym, chcieli dużo więcej. Pragnęli klubów, pubów, zabawy, firmowych ubrań. Na te wszystkie uciechy potrzeba pieniędzy, a płace nie są dostosowane do takiego życia.

Kolejna sprawa to kapitalizm, który nastał wraz z rodzącą się demokracją. Niektórzy w tym systemie się odnaleźli, założyli własny biznes, dobrze im się wiedzie, a inni bez wykształcenia i jakichkolwiek dalszych perspektyw narzekają.

Można odnieść wrażenie, iż w 2012 roku, rząd w Gruzji zmienili ludzie młodzi – studenci, młodzież, która dorastała w lepszych warunkach po 2003 roku. Zachłyśnięta nowym stylem życia głosowała nie na Bidzinę Iwaniszwiliego, ale przeciwko Micheilowi Saakaszwiliemu. Po roku rządów nowej władzy, zmian nie widać, stan gospodarki i innych dziedzin w państwie nie uległ poprawie. Pensje i emerytury są na niezmiennym poziomie. Brak przybliżenia integracji z Unią Europejską i Paktem Północnoatlantyckim. Na porządek dzienny wyszły  manifestacje i oskarżenia poprzedniej władzy.

W Gruzji demokracja tworzy się dopiero od 10 lat, jest to zbyt krótki okres, aby tak mały kraj [bez np. żadnych surowców naturalnych] osiągnął prosperitę państw wysoko rozwiniętych gospodarczo.

Polska jest demokratycznym państwem od 24 lat, a dalej nie przeprowadzono pełnej transformacji systemu prawnego.

Gruzini jako naród waleczny i wybuchowy, zbyt szybko uwierzył w lepszy byt i wyszedł walczyć o swoje. Problem w tym, że tego „swojego” nie ma, gdyż „z pustego to i Salomon nie naleje”. Gruzini, mimo południowego temperamentu, powinni pozwolić swojej władzy – byłej, obecnej i przyszłej – swobodnie pracować nad „lepszym jutrem”, a swoje oczekiwania porównać z obecnymi realiami i możliwościami państwa.

Michał Panacheda